piątek, 10 stycznia 2020

Powitanie.

Cześć. Niewielu z Was pewnie zrozumie całą ideę bloga, którego właśnie stworzyliśmy, oraz wpisy, które się tu pojawią. Natomiast jesteśmy studentami, którym zostało postawione zadania opisania sytuacji bezdomnych w mieście Warszawa. Gdyby był to normalny artykuł, tak jak każdy inny - napisalibyśmy i zapomnielibyśmy. Natomiast obrazy jak i słowa, które zobaczyliśmy i usłyszeliśmy pozostawiły w nas trwały ślad, którym chcemy podzielić się szerzej, nie w określonej ilości słów, z odrzuceniem humoru, bez cenzury.

Imiona naszych rozmówców zostały zmienione.

Zapraszamy również do zapoznania się z naszym padlet'em, na którym znajdują się informacje teoretyczne dotyczące bezdomności oraz teorii naukowych mówiących o niej. Odnośniki znajdziecie po prawej stronie bloga.

Dwa pierwsze posty odnoszą się do bezdomności ujętej w liczbach oraz form pomocy jakie oferuje miasto Warszawa.

czwartek, 9 stycznia 2020

Bezdomność w liczbach.

Ogólnopolskie badanie liczby bezdomnych odbyło się w nocy z 13 na 14 lutego 2019 r. Badanie to przeprowadzono po raz piąty. Przedstawimy teraz kilka statystyk z wyżej wymienionego badania. Informacje oraz zdjęcia pochodzą ze strony: https://www.gov.pl/web/rodzina/wyniki-ogolnopolskiego-badania-liczby-osob-bezdomnych-edycja-2019

Osoby bezdomne z podziałem na województwa. 
Najwięcej osób bezdomnych przebywa w województwach: 
Mazowieckim: 4278 osób
Śląskim: 4255 osób
Pomorskim: 3014 osób 

Najmniej w województwach: 
Podlaskim: 646 osoby 
Świętokrzyskim: 794 osoby
Lubuskim: 812 osób 

We wszystkich województwach występuje spadek liczby osób bezdomnych, jedynie w województwie świętokrzyskim jest ich nieznacznie więcej w porównaniu do poprzedniej edycji badania.


Miejsca pobytu osób bezdomnych.
Podobnie jak dwa lata wcześniej wśród przebadanych osób 24 323 (80,2%) przebywało w placówkach instytucjonalnych, a 6 007 (19, 8%) poza nimi - w przestrzeni publicznej i miejscach niemieszkalnych.


Przyczyny bezdomności.
Konflikt rodzinny był najczęściej podawanym źródłem kryzysu bezdomności przez osoby badane - 32,2%, zaraz po nim wskazywano uzależnienie - niespełna 28%. W dalszej kolejności znalazły się: eksmisja, wymeldowanie - 26,3 %, a następnie rozpad związku - 18,4 %.

Wiek osób bezdomnych.
Najwięcej osób bezdomnych zdiagnozowano w przedziale wiekowym 41 - 60 lat (13 801 osób, w tym 1770 kobiet i 12031 mężczyzn).

Czas pozostawania osobą bezdomną.
Na podstawie informacji uzyskanych podczas tegorocznej edycji badania można zaobserwować, iż wydłużają się epizody bezdomności wśród badanych osób. Najliczniejszą grupę stanowią obecnie osoby pozostające w kryzysie bezdomności powyżej 5 do 10 lat - 7961 osób (27,84%). Kolejna grupa to osoby bezdomne najkrócej, tj. do 2 lat - 6677 osób (23, 35%).

Źródła dochodu.
Najczęściej podawanym źródłem dochodu przez osoby objęte badaniem był zasiłek z pomocy społecznej (niespełna 38%). W drugiej kolejności wskazywano emeryturę/ rentę (15,8%), trzecim najczęściej deklarowanym źródłem utrzymania osób bezdomnych jest zbieractwo - 11,6%. Wciąż dość liczną grupę stanowią osoby, które utrzymują, iż w ogóle nie posiadają dochodu (17,8%).





Formy pomocy bezdomnym funkcjonujące w mieście Warszawa.

Zarówno miejsc jak i osób pomagającym bezdomnych jest bardzo dużo. Zacznijmy od fundacji Smile Warsaw, która w każdą niedzielę oferuje ciepły posiłek osobom bezdomnym. Odbywa się to pod Pałacem Kultury i Nauki. My również możemy pomóc za pośrednictwem fundacji - wystarczy jakikolwiek datek wpłacony na ich konto na stronie zrzutka. pl, link poniżej:


Kolejnymi miejscami, które oferują pomoc są jadłodajnie, noclegownie, ogrzewalnie, łaźnie, pralnie, punkty poradnictwa. Opiszemy kilka z nich, abyście wiedzieli gdzie możecie się zgłosić, zarówno będąc osobą bezdomną lub szukając pomocy dla takowej osoby. 

Dzielnica Praga-Południe: 

  1. Jadłodajnia, ogrzewalnia oraz łaźnia na ulicy Grochowskiej 111/113, prowadzona przez Caritas Diecezji Warszawsko-Praskiej 
  2. Pralnia na ulicy Grochowskiej 259A, prowadzona przez Stowarzyszenie Penitencjarne Patronat

Dzielnica Praga-Północ

  1. Ogrzewalnia na ulicy Kijowskiej 22, prowadzona przez Stowarzyszenie Monar

Dzielnica Śródmieście: 

  1. Jadłodajnia Św. Ryszarda Pampuri na ulicy Sapieżyńskiej 3
  2. Jadłodajnia na ulicy Kapucyńskiej 4, prowadzona przez Klasztor Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów w Warszawie
  3. Punkt Poradnictwa na ulicy Nowogrodzkiej 7, lokal 14, prowadzony przez Stowarzyszenie POmocy i Interwencji Społecznej 
  4. Punkt Poradnictwa na ulicy Hożej 57, prowadzony przez Stowarzyszenie Monar

Dzielnica Wesoła:

  1. Jadłodajnia na ulicy Wiślanej 7, prowadzona przez Stowarzyszenie Alter Ego 

Dzielnica Wola: 

  1. Jadłodajnia oraz łaźnia na ulicy Żytniej 1A, prowadzona przez Caritas Archidiecezji Warszawskiej
  2. Stowarzyszenie Lekarze Nadziei na ulicy Wolskiej 172

Dzielnica Białołęka: 

  1. Noclegownia na ulicy Marywilskiej 44a, prowadzona przez stowarzyszenie Monar

Dzielnica Mokotów:

  1. Noclegownia na ulicy Polskiej 33, prowadzona przez Polski Komitet Pomocy Społecznej
  2. Łaźnia na ulicy Żwirki i Wigury 34, prowadzona przez Caritas Diecezji Warszawsko-Praskiej
  3. Punkt Poradnictwa na ulicy Magazynowej 14, prowadzony przez Mokotowskie Hospicjum Świętego Krzyża 

Dzielnica Ursynów:

  1.  Noclegownia na ulicy 6 Sierpnia, prowadzona przez Warszawski Ośrodek Interwencji Kryzysowej 




Wstęp.

Tego dnia rozpoczęliśmy wątpliwą przyjemność napisania artykułu o bezdomnych mieszkających w Warszawie. Co każdy z Nas ma na myśli mówiąc o bezdomnych?
Pijak.
Biedak.
Chory.
Nieudacznik.
Ćpun.
Brudas.
Dno społeczne.
Mieszkając na Mokotowie widuję bezdomnych często, być może czasami zbyt często, tak mi się wydawało do niedawna. Mokotów, Śródmieście, Wola, Praga Południe, Białołęka - to są miejsca przebywania bezdomnych. Patelnia przy Metro Centrum czy Filary pod Pałacem Kultury i Nauki roją się od osób, które nie posiadają swojego domu, podchodzą, proszą o pieniądze, alkohol czy jedzenie. O różne rzeczy. Jaka jest reakcja większości osób? Ignorancja. Podniesiony głos. Wyzwiska. To są reakcje polskiego społeczeństwa. Nasze również.
Tworzenie tej pracy zmusiło nas do spędzenia kilku dni z bezdomnymi, bardzo różniącymi się od siebie. Poznaliśmy dużo historii, usłyszeliśmy wiele kłamstw, ale zarazem wiele gorzkich słów prawdy. Jest to nasz pamiętnik, w którym zawieramy prawdę.O bezdomnych.

Pan Robert.

Kręciliśmy się pod Pałacem Kultury i Nauki. Początkowo w naszych zamiarach nie było rozmów z osobami bezdomnymi. Nie tego dnia. Ten dzień chcieliśmy poświęcić dla nas, na zwiedzenie ciekawych miejsc. A przecież PKiN jest takim miejscem. Wiedzieliśmy o tym, że zawsze kręci się tam dużo bezdomnych, ze względu na dużą liczbę turystów, którzy zawsze mogą poratować złotówką lub dwoma. Właśnie tego dnia poznaliśmy poznaliśmy dość wysokiego mężczyznę. Był brunetem, o ciemnych oczach z dosyć dużymi cieniami pod nimi oraz ciemnym zarostem. Wyglądał na zmęczonego. Jeśli zastanawiacie się jak rozpoznaliśmy w nim bezdomnego człowieka - nie było łatwo. Jego ubrania były czyste, twarz również. Jednak naszą uwagę zwrócił fakt, że był zziębnięty, a nie miał przy sobie torby czy walizki, co znaczyło, że nie czekał na pociąg czy autobus. Oprócz tego bardzo patrzył na jedzenie, co tylko utwierdziło nas w fakcie. Po długich rozmowach zdecydowaliśmy się podejść. Wcześniej jednak kupiliśmy burgera w pobliskim food truck'u. W naszych planach nie było nawet bezpośrednich rozmów z osobami bezdomnymi, dlatego nie konsultowaliśmy się w tej sprawie. Nie do końca wiedząc jak z Nimi rozmawiać, postanowiliśmy nie używać słów: "bezdomny"; "bezdomność" i podobnych.
Zestresowani, w końcu podeszliśmy do niego. Spojrzał na Nas z obawą, ale serdecznie. Przywitaliśmy się z Nim i zaczęliśmy rozmowę. Na początku zapytaliśmy o jego samopoczucie oraz zaczęliśmy zupełnie normalną rozmowę. O pogodzie, o mieście, o tym co warto zobaczyć w Warszawie, których miejsc najlepiej unikać po zmroku. Informacją, którą zdobyliśmy, a raczej, którą sam nam przekazał było Jego imię. Pan Robert. Pan Robert jest bardzo mądrym i inteligentnym mężczyzną. Opowiedział nam o wielu muzeach oraz zabytkach znajdujących się w stolicy. Okazało się, że jest rodowitym Warszawiakiem, urodził się oraz wychował w Niej, jego rodzina od pokoleń ją zamieszkiwała. Jednak w końcu któreś z nas zadało pytanie:
-"Dlaczego Pan tu tak stoi? Czeka Pan na coś lub kogoś?" I wtedy spojrzał na nas smutnymi oczami.
-"Jestem bezdomny." - zaśmiał się nerwowo.
Nasze przypuszczenia potwierdziły się. Zaproponowaliśmy mu więc burgera, którego kupiliśmy wcześniej, lecz chcieliśmy upewnić się co do bezdomności Pana Roberta. Przyjął go z chęcią, dziękując żarliwie. Zrobiło nam się ciepło na sercach.
- Możemy zapytać co się stało? 
Pozwolił nam poznać historię swojego życia. Był przedsiębiorcą. Miał firmę, jednak nie wspomniał konkretnie w jakiej branży się obracał. Miał również rodzinę, żonę oraz dwójkę dzieci. Mówił o Nich z zaangażowaniem i miłością. Pomimo ich tragicznej historii. Pan Robert jako właściciel całkiem nieźle prosperującej firmy wziął kredyt, który w tamtym momencie wyglądał jak cud. Kredyt we Frankach. Powoli spłacali raty kredytu.  Wszystko układało się pięknie, nie było żadnych zmartwień. Wraz z żoną oraz dziećmi rozpoczęli budowę domu na obrzeżach Warszawy. Niestety. Pan Robert ani żadna inna osoba nie wzięła pod uwagę wzrostu wartości Franka. I posypało się. Wzrost Franka do 3,90 zł. Wzrost rat. Wiązało się to z niewypłacalnością oraz zamknięciem firmy, rozwodem z żoną, która wyprowadziła się zabierając ze sobą dzieci. Później utrata budowanego domu oraz mieszkania. W ten sposób Pan Robert znalazł się na ulicach Warszawy. Jako bezdomny.

Pani Anna.

Poprzedni dzień wzbudził w nas bardzo dużo emocji, zarówno negatywnych jak i pozytywnych, byliśmy wyczerpani. Z tego powodu w kolejną podróż wybraliśmy się dopiero kolejnego dnia. Nie chcieliśmy aby Pan Robert zobaczył nas znów kręcących się pod Pałacem Kultury i Nauki i rozmawiający z kolejnymi bezdomnymi. Dlatego tego dnia wybraliśmy inne miejsce - Patelnię przy wyjściu ze stacji Metro - Centrum. Na wspomnianej wyżej Patelni kręci się bardzo dużo osób - mieszkańców, turystów, działaczy społecznych, performerów oraz niestety bezdomnych. Wiedzieliśmy o tym, dlatego też z wiedzą z dnia poprzedniego, najpierw kupiliśmy jedzenie, zarówno dla siebie jak i dla osoby, która zechce z Nami porozmawiać. Nie musieliśmy długo czekać ani szukać okazji, ponieważ podeszła do nas kobieta, która na oko miała około czterdziestu lat. Podeszła do nas z pytaniem o kilka złotych, lecz od razu zaznaczyła, że jeśli jej nie ufamy to prosi o jedzenie, chociaż bułki. Mieliśmy jedzenie, byliśmy przygotowani na taką okoliczność. Dziękowała nam równie mocno jak Pan Robert, jednak trochę się od Niego różniła. Była jakby weselsza, jakby była bardziej przyzwyczajona do warunków, w których się znajduje. Doświadczeni wczorajszym dniem zadaliśmy jej to samo pytanie:
"Co się stało, że Pani tutaj przebywa?"
Patrzyła na nas niebieskimi oczami, które prawie przykrywała czapka, niezbyt ciepła, nieco zniszczona. Jej ubranie również było trochę podniszczone i lekko brudne. Jednak była bardzo otwartą kobietą. Opowiedziała nam historię, która doprowadziła ją do tego miejsca, w którym się znajdywała. Do Patelni. Jej historia zaczęła się szczęśliwie, tak mogłoby się wydawać. Tak jej się wydawało w tamtym momencie, w wieku 19 lat. Nie miała najlepszego życia w domu rodzinnym, Nie pochodziła z Warszawy, ale z małej miejscowości pod nią. Wraz ze zdaniem matury wyprowadziła się do Warszawy, znalazła pracę w sklepie spożywczym, wynajęła mały pokoik w mieszkaniu na obrzeżach miasta. I wtedy wydawało się jej, że chwyciła Boga za nogi, kiedy poznała mężczyznę, zakochała się w Nim i powierzyła mu całe swoje życie. Po niedługim czasie wzięli ślub, natomiast rodzina Pani Anny już się z Nią nie kontaktowała, przez ich osobiste kłótnie. Mąż bezdomnej teraz już kobiety, na początku wydawał się być ideałem, zarabiał dużo więcej niż Ona, dlatego po pewnym czasie zaproponował jej rzucenie zajęcia, na rzecz dbania o dom, w przyszłości może wychowywania dzieci. Nie było to dla niej dziwne, jej matka również nie pracowała, zajmowała się domem, gotowaniem, dbaniem o męża, to jego zadaniem było utrzymywanie rodziny. Zgodziła się. Na początku wszystko było w porządku, nie brakowało jej niczego, tworzyli dobre małżeństwo - tak twierdziła Pani Anna. Problemy zaczęły się po kilku latach, kiedy kobieta nie mogła zajść w ciążę. To doprowadziło do wydobycia z Jej męża najciemniejszych stron, pojawiła się przemoc, najpierw psychiczna, później niestety też fizyczna. Jednak Pani Anna znosiła to dzielnie, przez kolejne kilka lat, nie zgłaszała tego żadnym służbom, bo jak stwierdziła: "nigdy nie czuła zagrożenia życia oraz wciąż Go kochała". Jednak pewnej nocy miarka się przebrała. Nasza rozmówczyni nie chciała opowiedzieć nam szczegółów z jej przebiegu, nie nalegaliśmy. Uciekła z domu oraz nigdy do niego nie wróciła. Nigdy nie doszukiwała się własnych praw, nigdy nie starała się o kolejną pracę, bo zabrakło jej odwagi, pracowała przecież niecałe dwa lata. Nie mogła liczyć na żadną emeryturę, wszystko co miała wraz z mężem - było kupione za jego pieniądze. Dlatego rozpoczęła życie na ulicy. Nie mogła wybaczyć sobie tego, że oparła się tylko i wyłącznie na swoim mężu, jednak nie widziała już innej opcji niż ulica. Pani Anna stwierdziła, że przyzwyczaiła się do tego życia, jest w nim wystarczająco długo aby wiedzieć jak przetrwać i nie zginąć. Narzekała na podejście niektórych osób względem niej, wyzywanie od brudasów, nierobów, pijaków. Ubolewała nad brakiem szerszego myślenia Polaków, bo ku jej zdziwieniu to właśnie Polacy byli dla Niej najwredniejsi. Zapytana przez nas o formy pomocy, z których korzysta - nie było ich wiele. Właściwie tylko jadłodajnie oraz noclegownie, ponieważ również nie spożywała alkoholu. Były to różne miejsca, w różnych miejscach Warszawy, ponieważ jak się okazało - Patelnia nie była jej stałym miejscem przebywania.

Pan Rafał.

Po dwóch spotkaniach z bezdomnymi byliśmy już wyczerpani, a chcieliśmy porozmawiać z jeszcze przynajmniej jedną osobą. Jednak postanowiliśmy zostawić to na ostatni dzień naszego pobytu w Warszawie. Sobotniego wieczoru wyszliśmy na miasto, chcieliśmy zobaczyć Śródmieście, wybraliśmy się na ulicę Świętokrzyską, Mazowiecką. Przechadzając się nimi zatrzymaliśmy się pod jednym ze sklepów, aby zrobić małe zakupy. Tego samego dnia, w którym poznaliśmy Panną Annę, "znaleźliśmy" jeszcze jednego bezdomnego. Pojawił się przypadkiem, tym razem to On podszedł do nas. Był dosyć zadbanym mężczyzną, jego ciemne włosy sięgały ramion, jednak nie były umyte przez kilka dni przynajmniej. Był bardzo wesoły i tak, było to za sprawą alkoholu, który było wyraźnie czuć w jego oddechu. Uśmiechał się do nas. Rozmowę z nami zaczął sam mówiąc, że usłyszał naszą rozmowę odnośnie tego co jeszcze powinniśmy zobaczyć tego wieczoru. Polecił nam Stare Miasto, na którym zawsze występują uliczni grajkowie czy performerzy bawiący się ogniem. Bez słów, ale jednogłośnie stwierdziliśmy, że jest to dobra okazja, aby porozmawiać z Nim odnośnie jego sytuacji, co doprowadziło go do życia na ulicy, jak sobie radzi, czy korzysta z jakiś form pomocy oferowanych w mieście. Rozmawiał z nami bardzo chętnie, nie wiemy czy przez alkohol czy po prostu taki był, pewnie oba. Jego historia nie była piękna, wręcz przeciwnie. Pan Rafał był w szczęśliwym małżeństwie z kobietą, która jak się później okazało, chorowała na raka. Jak twierdził mężczyzna, czasem brakowało im pieniędzy, ponieważ oboje byli tylko średnio wykształceni, ich praca nie była dobrze opłacana. Wszystko zaczęło się sypać po diagnozie. Chemia działała, jednak bardzo powoli. Badania, leki, wizyty były bardzo wyczerpujące, żona Pana Rafała musiała w końcu opuścić pracę, a po dwóch latach walki z chorobą - żona Pana Rafała zmarła. Nie zdążyli postarać się nawet o potomstwo. Pan Rafał załamał się, co nie zdziwiło nikogo, jednak po pewnym czasie znów zaczął pracować, wychodzić z przyjaciółmi, co prawdopodobnie zapoczątkowało Jego zgubę. Pewnego wieczoru znajomi wyciągnęli Pana Rafała do jednego z Warszawskich Kasyn, przy czym los chciał, aby akurat tego razu wygrał niezłą sumę. I tak się zaczęło uzależnienie. Wygrał raz, przegrał jeszcze więcej, znów się odbił i znów stracił. Według Jego opowieści wizyty w Kasynie były sinusoidą wygranych oraz przegranych. Jednak przyszedł moment, kiedy były same przegrane, a Pan Rafał uzależniony. Na początku wydawał pieniądze zarobione w pracy, jednak zaczęło ich brakować, były momenty, kiedy na początku miesiąca przegrał wszystko. Wtedy w grę weszła pożyczka pod zastaw mieszkania, które na samym początku mieszkania w Warszawie dostał od swoich rodziców. Niestety, Pan Rafał nie znał się na pożyczkach, dodatkowo nie wziął jej w banku. Pożyczkodawca był jego zdaniem wiarygodny, umowa została sporządzona przy notariuszu, który jak sugerował nasz rozmówca - miał umowę z pożyczkodawcą. Pan Rafał oddał swoje mieszkanie za cenę niższą niż faktyczna wartość mieszkania, niestety wtedy to się nie liczyło. Dodatkowo, Pan Rafał nigdy nie miał już pieniędzy na spłatę długu. Pomimo  ogólnego ogarnięcia Pana Rafała - jego zdrowy rozsądek i myślenie zasłaniał nałóg - sam tak powiedział. Liczyło się tylko to, aby mieć kilka złotych na jedzenie, a resztę wydawał w Kasynie. Bardzo wierzył w to, że w końcu się odkuje, w końcu odzyska wszystkie stracone pieniądze. Utwierdziło go w tym kilka małych wygranych, groszowych - mówił. Tym sposobem znalazł się na ulicach Warszawy, kompletnie sam, oszukany, nie wiedział, że kredyty powinno zaciągać się tylko w bankach, a dodatkowo był zrozpaczony śmiercią żony. Nigdy nie wrócił już do swojego domu. Teraz rolę domu pełnią ulice Warszawy. Powiedział również, że uzależnienie od alkoholu pojawiło się w kilka pierwszych miesięcy po zostaniu bezdomnym, na początku był to wspaniały sposób na rozgrzanie się, a przecież na słynną Amarenę z Biedronki nie jest trudno zarobić w mieście zamieszkanym przez prawie 2 miliony osób. Pomimo swojej sytuacji Pan Rafał był szczęśliwym człowiekiem, tak jak Pani Anna nauczył się żyć na ulicy - tak twierdził. Mówił, że bardzo łatwo jest zdobyć pieniądze pomagając przy parkomacie lub chodząc przy supermarketach, gdzie aby wziąć wózek trzeba włożyć złotówkę lub dwa złote, wtedy czasami oferuję odwiezienie takiego wózka, a monety zostawia dla siebie. Kiedy jest trzeźwy i czuje się na siłach - idzie do łaźni aby się wykąpać, doskonale wie również o ciepłych posiłkach pod Pałacem Kultury i Nauki, bo tam właśnie zazwyczaj mieszka, na kartonie, który chroni go przez leżeniem na gołej ziemi. Dlatego też nosi ten karton ze sobą, aby nikt go nie wyrzucił, ukradł czy zniszczył.

Zakończenie.

Niestety jest to koniec naszego pamiętnika. Udało nam się porozmawiać tylko i aż z trzema osobami, które są bezdomne. Mamy nadzieję, że po przeczytaniu tego co tutaj zawarliśmy, każdy zatrzyma się i zastanowi nad losem wyżej wymienionych osób - bezdomnych. Nie zawsze są to osoby, które nadużywają alkoholu i tylko przez to trafiły na ulicę. Często za tymi osobami kryją się prawdziwie przykre, wstrząsające i chwytające za serce historie. Nie bądźmy obojętni i nie bądźmy dla siebie wilkami. Pomagajmy sobie. Dziękujemy za poświęcenie chwili na przeczytanie naszego pamiętnika.

Powitanie.

Cześć. Niewielu z Was pewnie zrozumie całą ideę bloga, którego właśnie stworzyliśmy, oraz wpisy, które się tu pojawią. Natomiast jesteśmy st...