czwartek, 9 stycznia 2020
Pan Rafał.
Po dwóch spotkaniach z bezdomnymi byliśmy już wyczerpani, a chcieliśmy porozmawiać z jeszcze przynajmniej jedną osobą. Jednak postanowiliśmy zostawić to na ostatni dzień naszego pobytu w Warszawie. Sobotniego wieczoru wyszliśmy na miasto, chcieliśmy zobaczyć Śródmieście, wybraliśmy się na ulicę Świętokrzyską, Mazowiecką. Przechadzając się nimi zatrzymaliśmy się pod jednym ze sklepów, aby zrobić małe zakupy. Tego samego dnia, w którym poznaliśmy Panną Annę, "znaleźliśmy" jeszcze jednego bezdomnego. Pojawił się przypadkiem, tym razem to On podszedł do nas. Był dosyć zadbanym mężczyzną, jego ciemne włosy sięgały ramion, jednak nie były umyte przez kilka dni przynajmniej. Był bardzo wesoły i tak, było to za sprawą alkoholu, który było wyraźnie czuć w jego oddechu. Uśmiechał się do nas. Rozmowę z nami zaczął sam mówiąc, że usłyszał naszą rozmowę odnośnie tego co jeszcze powinniśmy zobaczyć tego wieczoru. Polecił nam Stare Miasto, na którym zawsze występują uliczni grajkowie czy performerzy bawiący się ogniem. Bez słów, ale jednogłośnie stwierdziliśmy, że jest to dobra okazja, aby porozmawiać z Nim odnośnie jego sytuacji, co doprowadziło go do życia na ulicy, jak sobie radzi, czy korzysta z jakiś form pomocy oferowanych w mieście. Rozmawiał z nami bardzo chętnie, nie wiemy czy przez alkohol czy po prostu taki był, pewnie oba. Jego historia nie była piękna, wręcz przeciwnie. Pan Rafał był w szczęśliwym małżeństwie z kobietą, która jak się później okazało, chorowała na raka. Jak twierdził mężczyzna, czasem brakowało im pieniędzy, ponieważ oboje byli tylko średnio wykształceni, ich praca nie była dobrze opłacana. Wszystko zaczęło się sypać po diagnozie. Chemia działała, jednak bardzo powoli. Badania, leki, wizyty były bardzo wyczerpujące, żona Pana Rafała musiała w końcu opuścić pracę, a po dwóch latach walki z chorobą - żona Pana Rafała zmarła. Nie zdążyli postarać się nawet o potomstwo. Pan Rafał załamał się, co nie zdziwiło nikogo, jednak po pewnym czasie znów zaczął pracować, wychodzić z przyjaciółmi, co prawdopodobnie zapoczątkowało Jego zgubę. Pewnego wieczoru znajomi wyciągnęli Pana Rafała do jednego z Warszawskich Kasyn, przy czym los chciał, aby akurat tego razu wygrał niezłą sumę. I tak się zaczęło uzależnienie. Wygrał raz, przegrał jeszcze więcej, znów się odbił i znów stracił. Według Jego opowieści wizyty w Kasynie były sinusoidą wygranych oraz przegranych. Jednak przyszedł moment, kiedy były same przegrane, a Pan Rafał uzależniony. Na początku wydawał pieniądze zarobione w pracy, jednak zaczęło ich brakować, były momenty, kiedy na początku miesiąca przegrał wszystko. Wtedy w grę weszła pożyczka pod zastaw mieszkania, które na samym początku mieszkania w Warszawie dostał od swoich rodziców. Niestety, Pan Rafał nie znał się na pożyczkach, dodatkowo nie wziął jej w banku. Pożyczkodawca był jego zdaniem wiarygodny, umowa została sporządzona przy notariuszu, który jak sugerował nasz rozmówca - miał umowę z pożyczkodawcą. Pan Rafał oddał swoje mieszkanie za cenę niższą niż faktyczna wartość mieszkania, niestety wtedy to się nie liczyło. Dodatkowo, Pan Rafał nigdy nie miał już pieniędzy na spłatę długu. Pomimo ogólnego ogarnięcia Pana Rafała - jego zdrowy rozsądek i myślenie zasłaniał nałóg - sam tak powiedział. Liczyło się tylko to, aby mieć kilka złotych na jedzenie, a resztę wydawał w Kasynie. Bardzo wierzył w to, że w końcu się odkuje, w końcu odzyska wszystkie stracone pieniądze. Utwierdziło go w tym kilka małych wygranych, groszowych - mówił. Tym sposobem znalazł się na ulicach Warszawy, kompletnie sam, oszukany, nie wiedział, że kredyty powinno zaciągać się tylko w bankach, a dodatkowo był zrozpaczony śmiercią żony. Nigdy nie wrócił już do swojego domu. Teraz rolę domu pełnią ulice Warszawy. Powiedział również, że uzależnienie od alkoholu pojawiło się w kilka pierwszych miesięcy po zostaniu bezdomnym, na początku był to wspaniały sposób na rozgrzanie się, a przecież na słynną Amarenę z Biedronki nie jest trudno zarobić w mieście zamieszkanym przez prawie 2 miliony osób. Pomimo swojej sytuacji Pan Rafał był szczęśliwym człowiekiem, tak jak Pani Anna nauczył się żyć na ulicy - tak twierdził. Mówił, że bardzo łatwo jest zdobyć pieniądze pomagając przy parkomacie lub chodząc przy supermarketach, gdzie aby wziąć wózek trzeba włożyć złotówkę lub dwa złote, wtedy czasami oferuję odwiezienie takiego wózka, a monety zostawia dla siebie. Kiedy jest trzeźwy i czuje się na siłach - idzie do łaźni aby się wykąpać, doskonale wie również o ciepłych posiłkach pod Pałacem Kultury i Nauki, bo tam właśnie zazwyczaj mieszka, na kartonie, który chroni go przez leżeniem na gołej ziemi. Dlatego też nosi ten karton ze sobą, aby nikt go nie wyrzucił, ukradł czy zniszczył.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Powitanie.
Cześć. Niewielu z Was pewnie zrozumie całą ideę bloga, którego właśnie stworzyliśmy, oraz wpisy, które się tu pojawią. Natomiast jesteśmy st...
-
Cześć. Niewielu z Was pewnie zrozumie całą ideę bloga, którego właśnie stworzyliśmy, oraz wpisy, które się tu pojawią. Natomiast jesteśmy st...
-
Zarówno miejsc jak i osób pomagającym bezdomnych jest bardzo dużo. Zacznijmy od fundacji Smile Warsaw, która w każdą niedzielę oferuje ciepł...
-
Po dwóch spotkaniach z bezdomnymi byliśmy już wyczerpani, a chcieliśmy porozmawiać z jeszcze przynajmniej jedną osobą. Jednak postanowiliśmy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz